wtorek, 25 lutego 2014

-3- "Jesteś dla niego zagrożeniem"

Holly

Muszę przyznać, że byłam zaskoczona wchodząc do czystego mieszkania Justina. Szczerze, myślałam, że zastanę wszędzie porozrzucane ubrania, jakieś butelki po alkoholu, a tu taka niespodzianka.
Chłopak nie dawał za wygraną i musiałam wszystko mu wyjaśnić. Jak znalazłam się domu Larry'ego i dlaczego zdecydowałam się uciec. Ciężko było opowiadać o tym jak znęcano się nade mną. Cały czas miałam zaciśnięte dłonie i starałam się nie rozpłakać. Jednak poczułam się lepiej gdy wyrzuciłam wszystko z siebie. Justin siedział obok mnie, na kanapie i nie spuszczał ze mnie wzroku. Gdy skończyłam potarł delikatnie moje ramię mówiąc, że jest mu przykro, że musiałam przejść przez to wszystko. Widać było, że przez chwilę intensywnie nad czymś myślał.
          -Jesteś dla niego zagrożeniem.- odezwał się po chwili ciszy.-Znasz jego sekret. Będzie cię ścigał, bo boi się, że ktoś jeszcze się o tym dowie.
Miał rację.
To wszystko jest chore.
Justin zaproponował mi bym została u niego dopóki Larry nie wyjedzie z miasta. Zgodziłam się. Nie mam innego wyboru. Nie wrócę do hotelu. To zbyt ryzykowne.
Z drugiej strony, mieszkanie pod jednym dachem z bardzo atrakcyjnym chłopakiem nie było takie złe.
Stop! Wcale o tym nie pomyślałam.
Zastanawia mnie jedno. Gdzie jest haczyk? Bo przecież nikt od tak nie składa takiej propozycji zupełnie obcej osobie.


Czekałam na Justina, który pojechał do hotelu po moje rzeczy. Nie dziwcie mi się, ale czułam się trochę niezręcznie w jego mieszkaniu.
Mój wzrok przykuły zdjęcia przyklejone do ściany w artystycznym nieładzie. Wyglądało to naprawdę fajnie. Wstałam z kanapy i podeszłam do nich by lepiej im się przyjrzeć. Każda fotografia przedstawia coś innego. Na jednej widać uśmiechniętą dziewczynkę trzymającą dużego lizaka, na drugiej małego chłopca ubrudzonego lodami, na jeszcze innej małego Justina z gitarą i młodą kobietę bijącą mu brawo. Wyglądają na naprawdę szczęśliwych.
Tyle bym dała, żeby skontaktować się z rodzicami. Chcę jak najszybciej wrócić do domu i zapomnieć o tym całym koszmarze, który przeszłam w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
 Z zamyślenia wyrwało mnie trzaśnięcie drzwiami. Przeszłam przez salon kierując się do drzwi. Zakryłam ręką usta na widok zakrwawionego Justina.
          -Co się stało?- podbiegłam do niego.
          -Nic takiego.- odpowiedział spokojnie jak gdyby wracanie do domu z rozciętą wargą i łukiem brwiowym było normalne.-Mam twoje rzeczy.- wymusił lekki uśmiech wyciągając rękę do przodu, w której trzymał moją torbę. Wzięłam ją od niego i rzuciłam gdzieś w kąt. Chwyciłam w dłonie jego twarz dokładnie oglądając jego rany.
          -Masz apteczkę?- spytałam a on wywrócił oczami.
          -W łazience. Holly to naprawdę nic takiego. Bywało gorzej...-urwał gdy zobaczył moją przerażoną minę. Podrapał się po karku wypuszczając głośno powietrze ustami.
Poszliśmy do łazienki. Przetarłam jego twarz mokrym ręcznikiem pozbywając się krwi.
          -Tutaj?- wskazałam na szafkę pod zlewem a szatyn pokiwał twierdząco głową.
Wyjęłam apteczkę i zmoczyłam wacik wodą utlenioną. Oczyściłam jego rany. Mimo, że starałam się to robić najdelikatniej jak mogłam, Justin krzywił się cały czas. Syknął gdy przyłożyłam wacik do łuku brwiowego. Ułożyłam dłonie na jego policzkach pochylając lekko głowę, stanęłam na palcach i zaczęłam dmuchać w to miejsce, które jak twierdził "cholernie go szczypało".
Lekki uśmiech pojawił się na twarzy szatyna gdy nasze spojrzenia się spotkały. Jego karmelowe tęczówki intensywnie wpatrywały się w moje. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nasze twarze dzieliły od siebie tylko milimetry. Speszona, szybko odwróciłam wzrok i odsunęłam się od niego.
          -Widzę, że masz w tym wprawę.-odezwał się gdy skończyłam.
          -Ćwiczyłam na sobie.

Byłam trochę zmęczona już tym wszystkim a na dodatek zaczęła boleć mnie głowa. Jedyne o czym marzyłam to szybki prysznic i wygodne łóżko, chociaż zdawałam sobie sprawę, że czeka mnie spanie na kanapie. Nie mogę narzekać. Gdyby nie Justin pewnie w końcu natknęłabym się na Larry'ego i wolę nie myśleć co by ze mną zrobił.
          -Wyglądasz na zmęczoną, chcesz się położyć?- spytał Justin wyłączając film, który wspólnie oglądaliśmy dla zabicia czasu. Kiwnęłam głową wymuszając uśmiech.
          -Chodź, pokażę ci gdzie będziesz spała.- Wstał z kanapy i wyciągnął rękę w moją stronę pomagając mi wstać. Szłam za nim posłusznie, po drodze Justin wziął moją torbę, którą wcześniej rzuciłam w kąt.
           -Przecież...-zaczęłam gdy weszliśmy do jego pokoju- A ty? Gdzie będziesz spał?
          -Łóżko jest duże, zmieścimy się- mrugnął do mnie a na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech.
Chłopak zauważył moją zdezorientowaną minę a z jego gardła wydobył się ciszy, melodyjny śmiech.
          -Żartowałem, prześpię się na kanapie.
          -Ale...
          -Żadne 'ale'. A teraz idź grzecznie spać.- z jego twarzy nie schodził uśmiech.


Wierciłam się na łóżku. Chciałam zapytać Justina czemu postanowił mi pomóc, ale nie wydaje mi się by to był odpowiedni moment. Kurcze, ten chłopak ma w sobie coś co sprawiło, że otworzyłam się przed nim. W obecnej sytuacji jest jedyną osobą do której mogę się zwrócić. Boję się tylko, że może mnie skrzywdzić.
Usłyszałam ciche pukanie. Po chwili drzwi się uchyliły ukazując Justina. Miał na sobie szare spodnie dresowe. Tylko spodnie. Był bez koszulki. Jego idealne ciało oświetlało światło księżyca wpadające przez okno. Dlaczego on jest taki idealny? Doskonałe ciało, perfekcyjna twarz...
Stop! Co ty wygadujesz? Skup się!
         -Śpisz?-spytał.
         -Nie.- odpowiedziałam podpierając się na łokciach.
         -Przyniosłem ci tabletki, o które wcześniej mnie prosiłaś. Trochę zajęło mi szukanie ich.-usiadł na brzegu łóżka podając mi szklankę wody i leki, które od razu wzięłam.
         -Mam nadzieję, że jutro będziesz się lepiej czuła.- dotknął mojej dłoni a ja poczułam dreszcze na całym ciele.-Śpij dobrze.- szepnął delikatnie pocierając dłonią o moją.Wstał i podszedł do drzwi na chwile zatrzymując się przy nich.- Dobranoc księżniczko.- mrugnął do mnie.
          -Dobranoc.- powiedziałam lekko speszona na co chłopak się zaśmiał a po chwili zamknął za sobą drzwi.
Całe szczęście, że było ciemno. Nie chciałam by zobaczył jak się rumienię.
Holly, co on z tobą robi?



*
Od autorki Jak myślicie, kto załatwił tak Justina?
Przepraszam za wszystkie powtórzenia. Wiem, ten rozdział jest okropny i nudny. Chciałam mieć już go za sobą.
W kolejnych rozdziałach zacznie się już dziać coś ciekawego.
 Proszę, zostaw po sobie komentarz, dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie wielka motywacja do dalszego pisania :)


15 komentarzy:

  1. Nie mów tak że ten rozdział jest nudny bo jest świetny.Kocham twojego bloga.Mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się niedługo. Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny *.*
    Kochana jesteś ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ona jest taka słodka. A rozdział jest perfekcyjny.
    @_ily_craze

    OdpowiedzUsuń
  4. Świety *-*

    I to jak powiedział do niej księżniczko <3

    @AyeeBeliebersPL

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaintrygowałaś mnie tą historią.Wciągnęła mnie.Mam nadzieję,że w następnym rozdziale dowiemy się kto go tak urządził w sensie Justina.Czekam na następny.
    Zapraszam do mnie : never-say-goodbye-justin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne! Genialne! Boskie! Cudne! Moge wymieniać tak w nieskończoność
    Z niecierpliwością czekam na następny!
    Strasznie to opowiadanie mnie zaintrygowało (teraz będę się trząść czekając na kolejny rozdział xd )

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaintrygowało mnie to opowiadanie. Jest mega! Boskie! Po prostu jskgdhfbiwkjasehj! <3 i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju pisz dalej ZAJEBISTY <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny pomysł na opowiadanie :> Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  11. heeheheheehe coraz lepiej ^^ @weronika7

    OdpowiedzUsuń