-Holly...-powtórzył-Co się stało?-zapytał a ja tylko zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi.-Mam na myśli twoje rany- wskazał na moją rozciętą wargę i posiniaczoną twarz.
-Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.-bawiłam się swoimi palcami.-Czy znasz jakieś miejsce, w którym mogłabym się zatrzymać na kilka dni?- szybko zmieniłam temat.
-Ymmm.. Tak, tu niedaleko jest hotel lub...-urwał by spojrzeć na mnie- możesz zatrzymać się u mnie- łobuzerski uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Hotel w zupełności wystarczy
-Jak sobie życzysz księżniczko.- ponownie na mnie spojrzał a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nasze spojrzenia spotkały się lecz Justin szybko odwrócił wzrok i skupił się na drodze.
Jest w tym chłopaku coś, czego nie potrafię zrozumieć. Jest przystojny, można powiedzieć, że nawet za bardzo. Czy to jest legalne?
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się i wychodząc z samochodu chwyciłam swoją torbę.
-Spotkamy się jeszcze?- spytał z nadzieją.
-Kto wie?- odpowiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi .
Stanęłam w niewielkiej kolejce do recepcji. Gdy przyszła moja kolej poprosiłam recepcjonistę o niewielki pokój. Wręczyłam mu kartę debetową by wpłacić zaliczkę, w zamian otrzymałam klucz do pokoju. Dziwne, myślałam, że w hotelach są już tylko i wyłącznie karty, które po przyłożeniu do czytnika pikają i odblokowują drzwi. Cóż, wygląda na to, że nie we wszystkich.
Wzięłam klucz i udałam się do windy. Wcisnęłam przycisk z cyferką sześć tak jak wcześniej poinformował mnie recepcjonista.
Drzwi windy rozsunęły się, wyszłam z niej kierując się prosto, do końca korytarza. Stanęłam przed drzwiami z numerem sto czterdzieści siedem, wzięłam głęboki oddech i przekręciłam kluczyk.
Moim oczom ukazał się niewielki pokój, o jaki zresztą prosiłam. Podeszłam do łóżka i opadłam na nie wcześniej rzucając torbę w kąt. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Wygodne łóżko, telewizor, kuchnia, łazienka.. Czego jeszcze brakuje mi do szczęścia? W końcu udało mi się wyrwać z tej patologicznej "rodziny".. No tak, rodzice!
Szybko zerwałam się na nogi i podbiegłam do telefonu. Wpisałam numer i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Przepraszamy, nie ma takiego numeru.- usłyszałam po drugiej stronie.
Dziwne, przecież wpisałam poprawnie numer.
Próbowałam jeszcze kilka razy, ale nic z tego. Jak ja mam teraz wrócić do domu? Co się w ogóle do cholery dzieje?
Oczyściłam swoje rany, które były dziełem mojego opiekuna i położyłam się na łóżku.
Tego wieczora nie mogłam zasnąć. Wierciłam się przez całą noc. Dlaczego wszystko nie może wrócić do normy? Co ja takiego zrobiłam, że moje życie zamieniło się w koszmar?
*
Wyszłam zza rogu, gdy zobaczyłam pod hotelem Larry'ego. Szybko cofnęłam się do tyłu, chowając się. Trzymał w ręku jakieś zdjęcie i zaczepiał przechodniów. Wytężyłam wzrok by zobaczyć kto znajdował się na fotografii. Serce zaczęło mi mocniej bić gdy dotarło do mnie, że to ja. No tak, niby kogo innego miałby tu szukać? Holly ogarnij się!
-Ayee.- Ktoś szepnął mi do ucha.
-Jezu!- gwałtownie podskoczyłam kładąc dłoń na sercu jednocześnie się odwracając.-Justin? Chcesz, żebym dostała zawału?- powiedziałam już ciszej.
-Kogo śledzisz?- na twarzy chłopaka pojawił się cwany uśmieszek.
-Shhh.. Możesz trochę ciszej? Nie chcę, żeby ktoś mnie zauważył.- odwróciłam się do niego plecami. Wychyliłam się zza rogu by zobaczyć czy Larry cały czas jest w tym samym miejscu.-Jak on mnie znalazł?-powiedziałam sama do siebie.
-Kto? Holly, co się dzieję?- Justin położył rękę na moim ramieniu odwracając mnie w jego stronę.
-To długa historia. Na razie mogę powiedzieć ci tylko tyle, że jeśli ten człowiek-wskazałam na Larry'ego- znajdzie mnie, będę martwa.
Justin milczał przez chwilę intensywnie nad czymś myśląc. Spojrzał na mężczyznę zaciskając mocno szczękę po czym przeniósł wzrok na mnie.
-Chodź. Zabiorę cię do siebie i opowiesz mi wszystko. Pomogę ci.-Odezwał się po chwili.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie znam cię.
-Nie musisz się mnie bać. Nic ci nie zrobię.
Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwile po czym zamknęłam oczy i szepnęłam:
-Dobrze, chodźmy.
*
Od autorki: Jak myślicie, Justin naprawdę chcę tak po prostu pomóc Holly? Czy ma w tym jakiś swój interes?
Jak na razie wszystko wydaję się takie nudne, ale początki chyba zawsze takie są... nie martwicie się niedługo zacznie się coś dziać :)
Dziękuję za miłe słowa, to wiele dla mnie znaczy.
Proszę, zostaw po sobie komentarz, wystarczy "czytam" czy nawet zwykła kropka. Dla Ciebie to tylko chwila a dla mnie wielka motywacja. O wiele lepiej idzie pisanie jeśli wiem, że jest ktoś kto chce to czytać :)
Proszę wstawić link/button Spisu Fanfiction.
OdpowiedzUsuń[spisfanfiction.blogspot.com]
Pozdrawiam
Proszę wstawić link/buton spisu
OdpowiedzUsuńhttp://youmyeverything-spisfanfiction.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Ciekawe co będzie dalej <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
love-the-way-you-lie-baby.blogspot.com/
Ciekawie się zapowiada *-*
OdpowiedzUsuń@AyeeBeliebersPL
troszku nudno :)
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
OdpowiedzUsuńNudnawe trochę ale może się rozkręci ;)
OdpowiedzUsuń~~Care
zaczyna się fajnie, nie jest wcale nudne, cieszę sie że nie jest to kolejne opowiadanie z błędami i nieskładnymi zdaniami, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńCudowne ! Boskie ! Wspaniałe ! Chcę więcej <3 Zakochałam się ! ;*
OdpowiedzUsuńSuper z niecierpliwością czekam,na kolejny <3
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to opowiadanie :) czekam na nn rozdział
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie czekamy na następne rozdziały x
OdpowiedzUsuńpodoba mi się:) dodaję do obserwowanych.
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie: http://same-shit-now.blogspot.com/
Kocham to <3
OdpowiedzUsuńheheehe. tylko skąd on się tam wziął? pewnie przyszedł odwiedzić Holly. ekhem ^^ @weronika7
OdpowiedzUsuń